Grubasek
Nie lubię przyszywania łatek chociaż czasem sam żartuję z pewnych marek. Niemieckie auta… wiadomo, solidne, ponure, sportowe wersje czołgów i pojazdów pancernych. Japońskie i włoskie gniją, ale te pierwsze podobno są niezniszczalne mechanicznie. Francuskie, królowe lawet.

Jaka jest prawda? Prawda jest jak zwykle po środku. Każda marka ma modele bardzo udane, te mniej udane i całkiem nie udane. Audi 100, Mercedes S klasa W 220, Renault Vel Satis, Volkswagen Phaeton. Mam dalej wymieniać?
Ale jest też Golf, Astra, Uno… Jest też i Renault Clio. Miałem kiedyś Clio, które mimo pewnych, można powiedzieć wad, miało też bardzo długą listę zalet. Z tym większą radością przyjąłem wiadomość o zbliżającym się spotkaniu z najnowszym wcieleniem Clio. Tak się ucieszyłem, że zacząłem grzebać w tabelach żeby co tam nowego… Doszedłem do danych technicznych dotyczących masy i zbladłem. Że co? 1250kg??? I tak już mi zostało. Grubasek.

Czasy się zmieniają. Małe miejskie auta nie są już ani małe, ani miejskie i potrafią zaskoczyć. Nie inaczej było z Clio. Na odbiór auta musiałem chwilę poczekać bo: Wie pan, jeszcze zimóweczki założymy. Dla mnie bomba, mam w planach wypad na Mazury. Przy okazji wypiłem kawę z moim kumplem z podstawówki i technikum, który pracuje od lat w dziale technicznym Renault. Zakładanie zimowych opon trochę się przedłużyło i nasza kawa też więc tylko złapałem w locie kartę do samochodu, wskoczyłem za kierownicę i ruszyłem w drogę do domu.

Jak wiadomo, pierwsze wrażenie robi się tylko raz i tu było nie inaczej. A Clio zrobiło na mnie piorunujące pierwsze wrażenie. Zająłem miejsce za kierownicą i oczy otworzyły mi się bardzo szeroko. Tu jest jakby luksusowo!!! Wykończenie wnętrza jest bardzo przyjemne. Pozycja za kierownicą świetna, kierownica leży w dłoniach idealnie, widoczność we wszystkich kierunkach bez zastrzeżeń. Uśmiechałem się przez całą drogę.
Kiedy już ogarnąłem komunikowanie się z autem i prze klikałem się przez wszystkie zakamarki ustawień auta, poczułem się jak w domu. Spróbowałem trybu sport… nie dla mnie. Próbowałem coś ustawić pod siebie, ale koniec końców skończyłem w trybie ECO. No tak już mam. Faktycznie było ECO. Spalanie w mieście w okolicach 5l/100km i to w kompletniej ciszy… Audio Bose ma sens w tym aucie. Trzeba było tylko poczekać do rana i ruszyć w drogę.
Auto zaparkowałem w garażu na milimetry, korzystając z uprzejmości sąsiada, który pozwolił mi się przytulić do jego Citroena DS z 1968 roku więc przytulałem się wyjątkowo czule w czym pomogły czujniki, kamery i co tam tylko było na pokładzie. Rano zabraliśmy kilka drobiazgów i… nie byłem w stanie włożyć ich do bagażnika. Nie tracąc czasu wrzuciłem je na tylne siedzenie i stwierdziłem, że rozprawię się z tematem przed domem koleżanki, którą mieliśmy zabrać. Myślę, że jej sąsiedzi mieli niezły ubaw patrząc na nas jak próbowaliśmy się dostać do bagażnika. Grane było wszystko. Wciskanie przycisków na karcie, machanie nogą pod zderzakiem i macanie znaczka, napisów i tylnej wycieraczki. Klapa bagażnika pozostała niewzruszona… Nie wpadłem na to, że trzeba przyjąć pozycję modlitewną.

Z tobołkami na tylnej kanapie ruszyliśmy w drogę, ale ponieważ nie godzę się na takie rozwiązania ze względów bezpieczeństwa napisałem szybko do Marka Wieruszewskiego, który niedawno zachwycał się Clio z prośbą o pomoc. Mimo wczesnej pory dostałem natychmiast odpowiedź: Nad tablicą rejestracyjną!!! Zatrzymaliśmy się i faktycznie, przycisk otwierania bagażnika jest nad tablicą rejestracyjną z tym, że tablica jest we wnęce na zderzaku… Oczami wyobraźni zobaczyłem taką rozmowę jaka się odbyła w dziale projektowania Renault. Jean, a jak się otwiera bagażnik? O mon Dieu!!! Nous avons oublié!!! Dajmy ją… o tu.To był jedyny zgrzyt na linii ja, nowe Clio.
Auto jest doskonałe. Serio. Z zewnątrz bardzo zgrabne. W środku, jak już wspomniałem, „luksusowe”. Silnik bajka, zawieszenie i układ kierowniczy również bajka. No może zaraz po uruchomieniu skrzynia ma chwilę zawahania, ale to mija po chwili. Hamulce jak brzytwa. Jazda po mieście jak w reklamie, auto klei idealnie i zawraca w miejscu. Jazda w trasie, to cisza, spokój i mikroskopijne spalanie poniżej 5l/100km. Wyprzedzanie nawet w trybie ECO zajmuje ułamki sekund. Gęba się cieszy bez przerwy.

W drodze powrotnej swoje zalety zaprezentowały reflektory. Czyste białe światło szeroko i ostro rozkładające się na drodze zapewniające wysoki poziom bezpieczeństwa. Wszytko to przy padającym deszczu ze śniegiem na krętych mazurskich drogach w okolicach Szczytna. Tu również zapunktowało zawieszenie i hamulce. Co ciekawe byłem przekonany, że Renault będzie obute w jakieś najnowsze Micheliny. Okazało się, że to było kolejne auto testowe na Nokianach. W ogóle mnie to nie zaskoczyło.

Muszę się nisko ukłonić panom inżynierom z Renault. Zaprojektowali wspaniałe auto, które chętnie gościłbym w swoim garażu. Jaka szkoda, że nie potrzebuję nowego auta.
Autor: Damian Śmigielski
Wszelkie prawa zastrzeżone!
Jeden Komentarz Dodaj własny