Dzisiaj chciałbym Państwu zaprezentować auto, które jest znane od ponad 75 lat na całym świecie. Bo kto z nas nie zna Willysa MB, nazywanego potocznie Jeepem? To po prostu amerykańska legenda, która została stworzona w 1941 roku na potrzeby wojsk biorących udział w II Wojnie Światowej. Później, w czasach pokoju, model ten zdobył niesamowitą popularność wśród cywilnych użytkowników dróg. Po 46 latach od debiutu Jeep przedstawił światu model Wrangler, nawiązujący wyglądem i niektórymi rozwiązaniami technicznymi do swojego sławnego „dziadka”. To właśnie auto, w 5-drzwiowej odmianie Unlimited, mam zaszczyt Państwu dziś zaprezentować.
Stylistyka Wranglera nie zmieniła się zbyt dużo od początku produkcji tego kultowego modelu. Przód rozpoznamy w ułamku sekundy – pionowa atrapa silnika z charakterystycznymi siedmioma żebrami i okrągłe reflektory na zawsze wpisały się już w historię motoryzacji. Z boku nadwozie przypomina dwa sklejone ze sobą prostokąty, z pionowo usytuowaną szybą przednią i tylną. Pełnowymiarowe koło zapasowe, zamocowane na klapie bagażnika oraz bardzo „nie na czasie” minimalistyczne światła tylne dopełniają obrazu auta, którego nie da się pomylić z żadnym innym. W testowanym egzemplarzu była dodatkowo możliwość całkowitego zdjęcia dachu! Rewelacja na wakacyjne wypady do lasu.
Wnętrze, jak przystało na rasowego Jeepa, jest stosunkowo spartańskie. Ale właśnie o to chodzi! Wszystko jest przemyślane i tak skonstruowane, aby w łatwy sposób wyczyścić każdy zakamarek po zabawie w terenie. We wnętrzu wygodnie może podróżować czwórka osób plus sporo bagażu. Deska rozdzielcza i zegary są proste i intuicyjne w obsłudze. Pamiętam, jak 11 lat temu po raz pierwszy miałem styczność z Wranglerem. Naprawdę, jest to coś niesamowitego, że przez tyle lat w zasadzie nic nie zmieniono. No, ale tradycja w końcu zobowiązuje, tym bardziej, że design wnętrza auta przez te lata stał się praktyczne kultowy. Zresztą, sami spójrzcie na zdjęcia.
Zajrzyjmy teraz pod bardzo długą maskę Jeepa. Klient do wyboru ma dwie jednostki napędowe. Benzynowe V6 o pojemności 3,6 i mocy 199 KM oraz testowanego przeze mnie diesla o pojemności 2,8 litra i mocy 200 KM. Może moc nie jest imponująca, jak na taką pojemność, ale musimy pamiętać, że w prawdziwej terenówce nie liczy się sprint do „setki”, a zupełnie inne parametry. Przede wszystkim rządzi moment obrotowy silnika, zestopniowanie skrzyni biegów, a także kąt natarcia, zejścia czy rampowy. A one są naprawdę imponujące. Dla formalności kąt natarcia wynosi 42,2°, kąt zejścia 32,1° zaś rampowy 21°. Moment obrotowy wynosi aż 460 Nm i dostępny jest od bardzo niskich obrotów. Wspomagany jest bardzo dobrze pracującą automatyczną skrzynią biegów oraz oczywiście stałym napędem na obie osie, z możliwością użycia blokady mostu. Dzięki takiemu rozwiązaniu auto nawet w bardzo trudnym terenie czuje się jak ryba w wodzie.
Nie ma co oczekiwać, że nasz Jeep będzie mistrzem oszczędzania. Wprawdzie udało mi się uzyskać w czasie testu średnie spalanie na poziomie 10 litrów oleju napędowego na każde 100 kilometrów, ale to były bardzo spokojnie pokonywane kilometry, a w dodatku czas nie pozwolił mi tym razem na wycieczkę w poważniejszy teren.
Jeep Wrangler Unlimited jest ogromny, niepraktyczny, staroświecko kanciasty, ze spartańskim wnętrzem, ale to kawał bardzo dobrej terenówki i… historii. Gdybym mieszkał w górach i miał w najbliższej okolicy więcej dróg nieutwardzonych, niż asfaltowych, z pewnością na moim podwórku stałby właśnie Jeep Wrangler!
Artur Ławnik
Blog o wszystkim, ale nie o niczym! 