Osoby mnie dobrze znające wiedzą, że nie jestem fanem mody na SUVy i crossovery. Jednak od każdej reguły zawsze są jakieś odstępstwa i nie inaczej jest też w tej kwestii. Jeep Grand Cherokee od jakiegoś czasu jest takim wyjątkiem, zdecydowanie mógłbym mieć takie auto. Teraz do listy dołączył właśnie kolejny SUV i tak się złożyło, że jest nim również „Amerykanin”, Ford Edge. Zapraszam na porównanie.
Pod względem stylistyki oba modele są, cóż, amerykańskie. Masywne i potężne. Olbrzymie przednie zderzaki z równie wielkimi atrapami silnika. W Jeepie ten kultowy element ozdobiono dodatkowo chromem, natomiast w Fordzie plaster miodu jest polakierowany na czarno. Linie boczne obu aut również bez większej finezji, to wielkie „kloce”, na widok których mniej wprawnym w parkowaniu kierowcom robi się słabo. Nawet tylna część obu nadwozi nie pozostawia złudzeń, klapy bagażnika, lampy, zderzaki czy wbudowane końcówki układ układu wydechowego potrafią wpędzić w kompleksy niemal wszystko, co można spotkać na drodze.
Jak można się spodziewać, w obu auta miejsca jest po prostu więcej niż potrzeba. Dwie osoby z przodu, trzy z tyłu plus ich pokaźne bagaże zmieszczą się bez problemu. Szczególnie w Fordzie, który ze swoimi 602 litrami przebija ofertę Jeepa o całe 147 litrów.
Jakość wykonania wnętrz, jak przystało na klasę luksusowych SUV, stoi na całkiem wysokim poziomie. Co prawda jak ktoś dobrze poszuka to znajdzie elementy wykonane z twardych plastików. Ale spasowanie elementów stoi na najwyższym poziomie, więc nie ma ryzyka, że coś nagle zacznie trzeszczeć podczas jazdy.
Więcej różnic znajdziemy w układzie napędowym przedstawianych dziś aut. Ogólna idea niby podobna, do dyspozycji mamy silniki wysokoprężne o mocy w granicach 250KM. Jednak rozwiązania są zupełnie inne. Podczas gdy w Fordzie znajdziemy dwa litry pojemności skokowej, podzielone na cztery cylindry, Jeep przebija to silnikiem V6 o pojemności 3 litrów. Edga stara się tę różnicę w pojemności silnika zniwelować za pomocą dwóch turbosprężarek, Grand Cherokee zadowala się jedną. Nie do końca się to Fordowi udaje, jego moment obrotowy 500 Nm to o 70 Nm mniej niż u konkurenta. Ale mimo wszystko osiągi obu kolosów są zbliżone. Przyspieszenie do pierwszych 100 km/h zajmuje 8,2 (Jeep) i 9,6 (Ford) sekundy, zaś prędkości maksymalne wynoszą odpowiednio 202 km/h i 216 km/h (Edge). W obu przypadkach auta zostały wyposażone w automatyczne skrzynie biegów o 8 przełożeniach i napęd na wszystkie koła. Biegi są bardzo sprawnie i w miarę szybko zmieniane a połączenie dobrej ich pracy i potężnego momentu obrotowego powoduje, że przyspieszenie nawet przy większych prędkościach potrafi pozytywnie zaskoczyć.
Pojęcie „amerykański SUV” nie kojarzy się raczej z super-bezpośrednim i sportowo nastawionym układem kierowniczym. Nie dziwi więc, że niektóre polecenia wydane kierownicą wykonywane są z lekkim opóźnieniem. Za to zawieszenia zestrojono nieco odmiennie. W Fordzie, wyposażonym w pakiet ST-Line i aż 21-calowe alufelgi, jest ono stosunkowo sztywne i twarde. Trochę bardziej komfortowo jest u konkurenta. Pneumatyczne zawieszenie, które możemy ustawić pod swoje wymagania jest bardziej miękkie. Mamy możliwość sporej regulacji prześwitu nadwozia.
A czy zużycie paliwa też jest stereotypowo „amerykańskie”? Niekoniecznie! Oba auta, ciężkie i mocne, są zaskakująco oszczędne, a przy dużej pojemności baków pozwalają na pokonywanie długich dystansów bez częstych wizyt na stacjach paliw. Średnio podczas całego testu Ford zadowalał się 8,1 litrami oleju napędowego, zaś Jeep 9,0 litrami. Świetnie!
Oba prezentowane dziś SUVy bez wahania mogą służyć jako jedyne samochody w rodzinie. Są wystarczająco uniwersalne, przestronne, aby bez nerwów używać ich na co dzień. Na pewno również można nimi realizować nawet bardzo długie wyjazdy służbowe czy wakacyjne.
Wszelkie prawa zastrzeżone!