Czy można połączyć luksusową limuzynę ze sportowymi osiągami i do tego nadwoziem uniwersalnym? Okazuje się, że jest to do wykonania, a przykładem może być prezentowana dziś Škoda Superb w odmianie SportLine.
Spójrzmy na stylistkę auta, bo jest na co patrzeć. Nowy lakier, zwany przez producenta „Dragon Skin”, wymaga dopłaty 2400 zł, ale naprawdę warto! Ten odcień żółtego lub, jak inni mówią, złotego, jest po prostu genialny i niejedną osobę powala na kolana. Mnie się też ten odważny, jak na flagową limuzynę, kolor podoba. Oprócz tego smaczku dodają czarne wstawki w postaci atrapy silnika, lusterek, delikatnego spojlera na tylnej klapie i opcjonalnych, 19” calowych alufelgi w kolorze grafitowym, o wzorze zarezerwowanym tylko dla odmiany SportLine. Zresztą, sami oceńcie takie zestawienie kolorystyczne.
Superb oferuje swoim właścicielom olbrzymią ilość miejsca we wnętrzu, nie zapominając także o wielkim bagażniku – aż 625 litrów pojemności to nie przelewki. W tej kwestii nie zmieniło się nic, ten model już zdążył nas przyzwyczaić do ponadprzeciętnych możliwości załadunkowych. Zmiany nastąpiły natomiast w związku z oznaczeniem SportLine, które zdradza usportowioną odmianę auta. Pobudzający zmysły klimat zapewniają rewelacyjnie wyprofilowane fotele ze zintegrowanymi zagłówkami, spłaszczona u dołu kierownica oraz wykończenie czarną alkantarą podsufitki, boczków drzwi i siedzisk foteli z przodu oraz z tyłu. Reszta wnętrza, jak przystało na flagową limuzynę, zapewnia komfortowe podróżowanie, nawet z kompletem pasażerów na pokładzie. Spasowanie plastików i innych elementów stoi na bardzo wysokim poziomie, nie mam żadnych uwag. Brawo Škoda!
Przejdźmy teraz do serca naszego żółtego „kanarka”. Poprzednia generacja Superba szczyciła się V6 o pojemności 3,6 litra i mocy 260 KM. Teraz miano najmocniejszego silnika nosi dwulitrowy, szesnastozaworowy, wyposażony w turbinę silnik o mocy 280 KM. Niby mocy więcej i osiągi lepsze, ale brakuje mi tego dźwięku widlastej jednostki, jaki wydobywał się niegdyś z flagowej wersji Superba. No dobra, koniec użalania się nad tym, co raczej już nie wróci. Nowy, topowy silnik zapewnia ważącej 1615 kg Skodzie bardzo szybki sprint do pierwszych 100 km/h – zajmuje to jedynie 5,8 sekundy. Auto odpycha się od podłoża za pomocą napędu na obie osie, zaś moc przenoszona jest dzięki bardzo szybko działającej, automatycznej skrzyni biegów DSG o sześciu przełożeniach. O elastyczność dba moment obrotowy wynoszący 350 Nm, zaś jego niewątpliwą zaletą jest szeroki zakres dostępności – od 1500 do 5600 obr./min. Dzięki temu niemalże w każdej sytuacji mamy pewność, że w razie potrzeby bardzo sprawnie wyprzedzimy inny pojazd. Układ kierowniczy jest precyzyjny i daje pewność panowania nad samochodem. Szkoda tylko, że zawieszenie w standardowym ustawieniu jest zbyt miękkie, jak na usportowione auto. Z ratunkiem jednak przychodzi adaptacyjne zawieszenie, które możemy w konfiguratorze usztywnić do jazdy bardziej agresywnej.

Superb z najmocniejszym silnikiem, nie ma co ukrywać, swoje spalić musi. Podczas całego testu średnie zużycie paliwa oscylowało w granicach 9,2 litra benzyny na każde 100 kilometrów. Uważam, że jest to bardzo dobry wynik, jak na 280 KM i sporą masę auta.
Škoda Superb SportLine jest samochodem, który bez wahania może pełnić rolę auta służbowego, sportowego, ale też rodzinnego. Mało która marka potrafi za pomocą jednego egzemplarza zadowolić taką rzeszę klientów. Brawa dla producenta za stworzenie tak nietuzinkowego auta i dodatkowe uznanie za odwagę wprowadzenia tak nietypowego koloru nadwozia do swojej flagowej limuzyny.
Artur Ławnik
Wszelkie prawa zastrzeżone.